lyrics
Szymon Pawłowicz, król globusa i flaszki,
pierdolisz o geografii jak siedmiolatki, choć w głowie masz tylko zgrzewki i flaszki oraz kutaski.
Nauczyciel z ciebie jak z kozy trąba,
przy tablicy bełkoczesz, bo znowu się schlałeś tego samego dnia.
Kurwa, Szymonie, gdzie ta twoja wiedza, uciekła jak szmurło przed służbami?
Lepiej się odnajdujesz w tanich winach niż w mapach Ziemi.
Pieprzysz o klimacie jak dzieci, jakbyś miał planety w garści,
a twoja planeta to melina i tanie fantazje z dzieciakami.
Podrywasz Alę, ty szmato! Weź się za legalne jak wiewióra, a nie molestujesz dziewczynki bez cycków. Masz przy sobie wazelinę, ale nigdy z niej nie skorzystasz. Dlaczego? Bo nie zaruchasz!
Mówisz o etyce? Co za pierdolony żart!
Hipokryta jak mało kto, etykę masz za nic, to fakt.
Siedzisz z menelem, wasz związek jak pusta butelka,
a kiedy widać dno, znowu was wciąga, nie ma zmiłuj się, pedale!
Bierzesz na noc swoje siedmioletnie dziewczynki, bawisz się w Bereza, ale nieudolnie!
Nie masz szacunku do siebie i dzieci, jesteś zwykłym zerem pedofilu.
A ten Karol, co ci się śni po nocy,
zrobił cię w kondoma, chociaż miałbyś go wziąć w obroty!
Włazisz mu w tyłek, może zauważy twoje zaloty,
ale on tylko trolluje cię, kurwa, jak śmieci na odpady.
Więc może przestań pierdolić dzieci i zajmij się geografią,
bo twoje życie to jedna wielka, zataczająca się melepeta.
Podbijaj dalej do Ali, ale twa wiedza to dno całkowite,
twoje gadki są śmieszne, jak na pijaka, co wciąż sięga po kustosza.