Meduzy rozrzucone niedbale. muszle, które piasek grzebie, i ryba opuszczona przez fale, jak serce moje przez ciebie.
Usta twoje: ocean różowy. Spojrzenie: fala wzburzona. A twoje szerokie ramiona: Pas ratunkowy…
Papierowy okręcik popłynąć nie może wciąż odrzucany przez szumiące morze. Lecz niech go tylko słońce wysuszy na wietrze, a popłynie jak żaden — w powietrze!
Wybrzeże coraz to bledsze w liliowej półżałobie i żaglowiec oparty na wietrze, jak ja na myśli o tobie.
Dusza jest nieulękła, że nicość na życie zamienia — oto zraniona gazela uklękła z podziwu nad mocą cierpienia…
Gdy się miało szczęście, które się nie trafia: czyjeś ciało i ziemię całą, a zostanie tylko fotografia, to — to jest bardzo mało…