Text
Zmęczona bólem, nocami bez snu, Gdzieś między marzeniem a cieniem lęku, Upadała, wstawała, traciła i szła, Choć czasem brak sił było w sercu.
Lata walki, nadziei i łez, Praca odeszła, świat się zawalił, Lecz wciąż w niej tlił się cichy szept, Że jeszcze coś pięknego się zdarzy.
Aż pewnego dnia los się uśmiechnął, Maleńka dłoń chwyciła jej palce, I nagle ból stracił swą władzę, Bo serce odnalazło swe miejsce.
To córka dała jej nowe skrzydła, Nowy świat pełen barw i magii, I ręce, co znały ból i zmęczenie, Zaczęły tworzyć małe cuda z pasji.
Sploty wstążek, perły i złoto, Ozdoby dla dziewczynek i mam, Każdy detal jak jej historia – Krucha, lecz pełna sił ponad stan.
Dziś, gdy patrzy w lustrze na siebie, Widzi kobietę, co z bólu powstała, Bo choć choroba wciąż mieszka w jej ciele, To dusza – wolna, silna, wytrwała.