가사
Podnoszę się, choć znowu widzą tylko cień,
Niosę na plecach cały świat, ale nie zginę, wiem.
Choć czasem brak mi tchu, chcą mówić, kim mam być — nie.
Bo nawet jeśli spadnę w dół, to wrócę wyżej jeszcze.
Mówili, że nie mam sił, że się przewrócę znów,
Że moje marzenia to kurz, który zdmuchnie pierwszy ruch.
Ale ja idę przed siebie, choć czasem z trudem łapię tlen,
W głowie setki myśli, lecz jedna krzyczy: nie poddawaj się.
Zbyt długo wierzyłam im, że jestem tylko cieniem dnia,
Teraz każde moje „wstaję” brzmi głośniej niż ich „nie uda się wam”.
Patrzę w lustro i widzę dziewczynę, co ma w oczach żar,
Co z nocy zrobi dzień, nawet gdy świat zabiera światła dar.
Podnoszę się, choć znowu widzą tylko cień,
Niosę na plecach cały świat, ale nie zginę, wiem.
Choć czasem brak mi tchu, chcą mówić, kim mam być — nie.
Bo nawet jeśli spadnę w dół, to wrócę wyżej jeszcze.
Upadki nauczyły mnie, że krew to tylko znak,
Że droga boli bardziej, gdy chcesz zrobić pierwszy krok na szczyt i wracasz tam.
Ale ja chcę iść, nawet jeśli w oczach mam strach,
Bo każda moja blizna to dowód, że mogę wygrać — nawet sto razy wbrew.
Nie muszę nikomu mówić, czemu walczę i dla kogo,
Bo wiem, że ci, co wierzą we mnie, zobaczą to tak samo mocno.
A jeśli świat przestanie słuchać, ja krzyknę głośniej, aż usłyszy mnie,
Bo serca się nie uciszy, gdy bije po to, żeby wstać jeszcze.
Mówili: „upadniesz” — ej,
ale ja wstawałam znów — hah.
Nawet gdy gasło światło — yeah,
robiłam krok w ciemność — i niosłam swój trud.
I choć się czasem bałam — ej,
to serce prowadziło mnie — daj mi tchu.
A jeśli przyjdą burze — hah,
to przejdę przez nie sama — i wyjdę znów.
Podnoszę się, choć znowu widzą tylko cień,
Niosę na plecach cały świat, ale nie zginę, wiem.
Choć czasem brak mi tchu, chcą mówić, kim mam być — nie.
Bo nawet jeśli spadnę w dół, to wrócę wyżej jeszcze.