Dalszöveg
Opowiem Wam pewną historię, w której z dobrego chłopaka, zrobiono chama i wieśniaka.
Było kiedyś ognisko, było wino, piwo, wszystko.
Grupa wspólnych znajomych, wśród nich kilka dziewczyn łakomych.
Ona była mężatką, nazwijmy ją Małgorzatką.
chciała pójść z kimś na stronę, wybrała jego w obronę.
I choć obok stał mąż, oplotła go niczym wąż.
On był raczej niechętny, nie wyczuwał przynęty.
W końcu uległ jej słowom, by dać kres tym namowom.
Weszli razem w głąb lasu, ona nie traciła czasu.
W malinowym krzaku kucnęła, ulga ją ogarnęła.
Szybko dosyć działała, kalecząc kawałek ciała.
On niczego nieświadomy, asystował jej do końca,
wrócili do wszystkich, impreza trwała do wschodu słońca...
Spotkali się ponownie, jakiś czas dłuższy potem,
Gdzie ostatnia ich przygoda była kłótni przedmiotem.
Szukając atencji dogryzała mu złośliwościami,
że ma krzywe zęby, i że przez niego przetarła uda krzakami,
W końcu nie wytrzymał rzucił kilka słów riposty,
do eskalacji był to przepis prosty.
Wystartował do niego jej mąż,
atmosfera pogarszała się wciąż.
Podbiegło kilka osób, rozdzielono ich od siebie,
potem usłyszał słowa: "nie będziemy Cię więcej zapraszać zjebie,
Nie będziemy Cię zapraszać zjebie."
(Outro)
Podbiegło kilka osób, rozdzielono ich od siebie,
potem usłyszał słowa: "nie będziemy Cię więcej zapraszać zjebie,
Nie będziemy Cię zapraszać zjebie."