balkon jak fantom utkany z pajęczyny uczuć w postindustrialnym landszafcie anglosaskiego podstępu odkrywa płaty pamięci kronikarzy nicości jak kołdra usypiająca płochliwą nagość falują żagle korablów nienasyceniem instynktów zwierzęcego trwania rodzenia i konania Szekspirowe tyrady dla deziluzji potomnych z balkonu westchnienia ekstrawertyczne po fasadzie jak skałach wzrasta potęga wyobraźni consummatum est dotyk chociaż jaźń jak pokaleczona stłuczona szyba