Na wzgórzu noc oddycha zimnym snem, Kamienie znają grzechy lepiej niż ja wiem. Anioł bez skrzydeł klęczy w cieniu drzew, Demon się śmieje, gdy milknie sens.
Anioły spadają w czarne sny, Demony modlą się o ostatni krzyk. Na wzgórzu, gdzie noc nie zna dna, Niebo i piekło patrzą w nas.
Cienie mają imiona, noszą moją twarz, Każda obietnica brzmi jak fałsz. Demon mówi: „To już kres”, Anioł milczy — i to boli najbardziej.
Anioły spadają w czarne sny, Demony modlą się o ostatni krzyk. Na wzgórzu, gdzie noc nie zna dna, Niebo i piekło patrzą w nas.
Jeśli światło to tylko kłamstwo dnia, To naucz mnie wierzyć w noc. Bo między piekłem a niebem Jest serce — i bije wbrew.
Anioły spadają, demony drżą, Gdy świt dotyka ran. Na wzgórzu nocy zostaje strach, Ale ja idę dalej — sam.
Gdy noc odejdzie, zostanie ślad, Nie skrzydła — lecz odwaga.