Kamil chwycił za gitarę Diabeł w bębny dał mu parę Sowa siadła przy klawiszach Zaraz będzie w uszach cisza? Nie! To dopiero jest początek Każdy z nich miał swój zakątek Świata, w którym nic nie żałował I co wieczór ostro balował
U Panasa drzwi otwarte Wszystkie stołki już zajęte Zbychu z Zenkiem to ekipa Z której nikt się nie wywinie Krzychu prosi o piwo z sokiem Patrząc na świat krzywym okiem To jest noc, co nie ma końca Przy gorącym świetle słońca... nigdy!
Batman wszedł, poprawił pelerynę Miał na dyskusję kwaśną minę Kunc próbował coś powiedzieć Ale nikt go nie chciał wiedzieć Panas patrzył na to z boku Pełno gości jest o zmroku Jego bar to dusz poczekalnia Scena głośna, niebanalna
U Panasa drzwi otwarte Wszystkie stołki już zajęte Zbychu z Zenkiem to ekipa Z której nikt się nie wywinie Krzychu prosi o piwo z sokiem Patrząc na świat krzywym okiem To jest noc, co nie ma końca Przy gorącym świetle słońca... nigdy!