a za oknem pada śnieg oślepia mnie jego biel rzucam wątpliwosci cień gdy noc zamienia sie w dzien
siedze tak wlepiony w szybe wracam pamięcią do tego gdy byłem po drugiej stronie, dziś schowany za zasłonką za tę zasłonkę, nie chce nawet zerkać słonko wbijam w ten konformizm, jestem wolnym atomem skromnym symbolem, mierzący się z demonem jak gąbka chłone, dobre jak i złe to jak miec mape, poruszając się w mgle nie pietnują mnie, chociaż daje im powody wchodze do tej samej wody, gdy nie spuszczam z wanny wody wchodzę na obroty jak japońcę póki w żyle płynie krew zanim ta zaleje mnie, wbijam SZÓSTY bieg zmieniam biegi świata nie licząc, że się odmieni jak na automatach