Lời bài hát
Zaczęło się niewinnie, jebana ciekawość, Jedna tabletka, kurwa, dla towarzystwa. Potem piwo, potem gorzała, potem kreska, Droga w dół, czaisz? Szybka autostrada, kreska. Mówili: "Spróbuj, stary, to wyluzuje, spoko," A ja, gówniarz bez mózgu, uwierzyłem, idiota. Wszędzie dym i śmieci, kluby, ciemne bramy, Straciłem sens, kurwa, jebało mnie to, co znamy. Zero domu, zero zasad, jebać szkołę, jebać bliskich, Liczył się tylko ten kop, ten przeklęty zysk. Zysk? Jaki, do chuja? Straciłem wszystko, co miałem! PAMIĘĆ, SZACUNEK, DUSZĘ! Wszystko przejebałem!
CYTAT Z PIEKŁA! To jest mój przeklęty testament! ZOBACZCIE! Na rękach mam blizny, w sercu ten ferment! PIŁEM, ĆPAŁEM, UPADAŁEM! Jak gówniany domino! KAŻDY GŁUPI CHEMIKALIJNY STRZAŁ! To było kurwa primo!
Wyłem do gwiazd, kiedy wymiatałem rzygi! Boże! Jaki chuja byłem, śmieć z ulicy, przeklęty ślizgi! TERAZ PŁACZĘ! Bo widzę, jakim byłem debilnym cieniem! Wyjście jest, ale boli, kurwa, jak jebane kamienie!
Patrzę w lustro... Kto to, do chuja? To nie ja. Pusta, zmarnowana skorupa. Śmiech na sali. Matka... Jej oczy. To mnie rozpierdala najbardziej. Widziała mnie na dnie, w brudzie, kurwa, w agonii. To jest ten moment... kiedy czujesz, że już nie dasz rady, Kiedy nawet szatan mówi: "Weź, skończ, jebany biedaku." Odwyk. Piekło, stary. Drgawki, pot i zjebane głosy. Myślałem, że umieram. Że te cholerne włosy wypadną mi z bólu. Cholernie długo, cholernie ciężko. Jeden dzień trzeźwości... To jest, kurwa, zwycięstwo. Nie jestem czysty. Jestem TRZEŹWY. Zapamiętajcie to gówno. Bo ta zaraza czeka za rogiem, kurwa, wciąż czujna. Wciąż boli. Wciąż widzę te zjebane strzykawki. Ale walczę, suko! O każdą przeklętą chwilę, o okruchy prawdy!
CYTAT Z PIEKŁA! To jest mój przeklęty test