Text
[Verse]
Każdy dzień w biurze był jak długi sen,
Z jej głosem w tle, jak burza pośród cen.
Teraz cisza, spokój, nadszedł w końcu czas,
Dwutygodniowy urlop oddzielił nas.
[Chorus]
Dwutygodniowy raj, w końcu mamy luz,
Nikt nie krzyczy, nie narzeka, nie psuje już.
Dwutygodniowy raj, bez jej gorzkich słów,
Teraz w pracy śmiech i kawa, świat jest znów.
[Verse 2]
Zawsze miała rację, nawet gdy jej brak,
Na każdy temat, tysiąc zdań i fakt.
Ale teraz słońce świeci, ptaki śpiewają,
A my w pracy wreszcie normalność mamy.
[Prechorus]
Kalendarz sprawdzam, odliczam dni,
Lecz teraz wolność, ach, jak to brzmi!
[Chorus]
Dwutygodniowy raj, w końcu mamy luz,
Nikt nie krzyczy, nie narzeka, nie psuje już.
Dwutygodniowy raj, bez jej gorzkich słów,
Teraz w pracy śmiech i kawa, świat jest znów.
[Bridge]
Może gdzieś nad morzem, w cieniu palm,
Ona krzyczy na kelnera, niech ma swój bal.
A my tu w spokoju, cieszymy się dniem,
Niech ten urlop trwa wiecznie, tak właśnie chcę!