Przemek wjechał w klub bez koszuli, tylko taśłol i korona, Zenek Bołdyzer się trząsł – już wiedział, że dziś przegra. „Ubni mnie jak w Tunezji!” – krzyczał, spadając z kanapy, A Przemek cmokał jak boss i zakładał mu klapki.
Łukasz Andrasz pił herbatę, chciał uciec po schodach, Ale Przemek zrobił szpagat – i zniknął mu w biodrach. Kar zadrżał, lód się roztopił, a Zenek zawył z rozkoszy, Łukasz spadł z nadzieją – że już nikt go nie podnosi.
Refren: To Przemek, Przemek – władca taśłola i grzechu, Zdejmuje morale jak skarpetki po biegu. Ubni, ugryź, połóż się w cieniu jego słów, Bo jak raz wejdzie w ciebie... nie potrzebujesz snów.