[Verse] Jak przyjemnie iść jesienią poprzez wrzosy Przez uprawę co skończyła już pięć lat Kwartał temu cięły trawę leśne kosy Pokotami się pod nogi śmiałek kładł Czas odmienił liście klonu, dębu, buka Jeszcze chwila i opadnie cały chłam Udatności ja bynajmniej tu nie szukam Tylko sobie przez uprawę idę sam [Chorus] Ktoś powiedział że za dużo mamy tlenu Zakręcają więc go nam każdego dnia Gdy na dobre go zakręcą, odejdziemy Jaki wtedy w polskich lasach będzie gaz Gdy na dobre go zakręcą, odejdziemy Jaki wtedy w polskich lasach będzie gaz [Verse] Liść opadnie będzie ładnie, a tymczasem Coś mnie pali, coś mnie żali, coś mnie rwie Jak pierwszego co się wczoraj żegnał z lasem Jak drugiego co odejdzie lada dzień Jesień złota, pora taka, nie czas płakać Pan dyrektor rusza na mnie tłumiąc złość Przed oczyma on raportem mi Majchrzaka Zaczął machać by swe racje ubrać w coś [Chorus] Ktoś powiedział że za dużo mamy tlenu Zakręcają więc go nam każdego dnia Gdy na dobre go zakręcą, odejdziemy Jaki wtedy w polskich lasach będzie gaz Gdy na dobre go zakręcą, odejdziemy Jaki wtedy w polskich lasach będzie gaz [Verse] Dobry Boże, jak pan może dyrektorze Każdy orze tak jak może, sił już brak Mierzmy siły na zamiary, jesteś młody, będziesz stary A ten raport to pan może gdzieś na krzak A ten raport to pan może gdzieś na krzak [Chorus] Ktoś powiedział że za dużo mamy tlenu Zakręcają więc go nam każdego dnia Gdy na dobre go zakręcą, odejdziemy Jaki wtedy w polskich lasach będzie gaz Gdy na dobre go zakręcą, odejdziemy Jaki wtedy w polskich lasach będzie gaz Jaki wtedy w polskich lasach będzie gaz