Lyrics
[Verse]
Powoli wciąga, jak bagienko na ugorze,
Myśli duszą jasność, zostawiając groźny mrożer.
W płucach dym się snuje, jak dżin z lampy,
Codzienność rozmazana, jak w kalejdoskopu rampy.
[Verse 2]
Nie da się uciec, gdy cię mocno trzyma,
Jak cień, co w świetle słońca zawsze się kłania.
Chwytanie po kieszeni, szukanie ratunku,
Ale każda dawka przynosi tylko złudzeń punktu.
[Chorus]
Ucieczka niemożliwa, zęby wbijają głęboko,
Nałóg jak bestia, która z oddechem idzie kroku.
Zamknięty w pętli, co dnia powtarzam rolę,
Głód powraca, a świadomość łamie w pół dowolność.
[Verse 3]
Zamiast wspomnień, pustka w głowie wielka czarna,
Przyjaciół brak, bo każdy cierniem ostrym parna.
W sercu ból i oddech ciężki, jak woda w płucach,
Na każdym rogu czeka pokusa, wiecznie wróg zza rogu luca.
[Bridge]
W lustro patrzę, nie poznając tego człowieka,
Dawne marzenia teraz, jak szkło, co się łama w dekach.
Próby odstawienia, tylko ból i kolejne zerwy,
Ratuj duszę, choć ciało już dawno straciło nerwy.
[Chorus]
Ucieczka niemożliwa, zęby wbijają głęboko,
Nałóg jak bestia, która z oddechem idzie kroku.
Zamknięty w pętli, co dnia powtarzam rolę,
Głód powraca, a świadomość łamie w pół dowolność.