歌詞
Listopad mruga za oknem,
Kotek macha Ci ogonkiem.
Na grzyby wyruszaj ranem,
Mgła będzie płynąć nad Sanem.
Wyleź szybko z swego wyra,
Załóż kaptur, idź na grzyba.
Las jesienią zmienia tętno,
Liście zostawiają piętno.
Pizga w drzewach mocno zimnem.
Weź se w łapę flaszkę z ginem,
Koszyk większy lub wiaderko,
I na wszelki weź światełko.
Cudnie jest grzybiarzem być,
W lesie cichym wódkę pić.
Teściowa Cię tam nie wkurwi,
Prędzej w domu nogi urwi.
Grzyby wykorzystasz wszędzie,
Nawet zaśpiewasz w kolędzie.
A jak Ci się znowu gdyba,
Żegnaj smutek, idź na grzyba.
W lesie nie są straszne chmurki,
Na gumiakach masz jaszczurki.
Jak już musisz się pochylić,
Czapka nie da Ci się zmylić.
Blaszki znaczą to trójaki,
Wyrzuć je daleko w krzaki.
Pianka da Ci dużo szczęścia,
Trud Twój się w końcu odwdzięcza.
Prawdziwki, maślaki, kanie
Sosik z nich pierdolnie w banie.
Rydze, boczniaki i kurki
Nadziej je sobie na sznurki.
Opieńka, kozak, pieczara,
Siekane wjeżdżą w tatara.
Muchomory są zdradliwe
Dadzą obrazki wątpliwe.
Grzyby wykorzystasz wszędzie,
Nawet zaśpiewasz w kolędzie
A jak Ci się znowu gdyba,
Żegnaj smutek, idź na grzyba