Testi
Władziu to lekarz jak marzenie, psycholog z niego też niczym sen,
Diagnozy stawia w mig — bez wahania, bez cienia złych scen.
Gdy mówi: „proszę oddychać, to tylko rutynowe sprawdzanko”,
Pacjent już zdrowy wychodzi, choć przyszedł ledwo na skraju stanko.
A czasem rzuci żartem: „masz kołatanie serca? to serce kołaczem być chciało!”
I każdy się śmieje, bo Władka poczucie humoru to medyczne halo!
Aż tu pewnego dnia dziadka Boba spotyka – i BUM, od razu vibe,
Wnętrze mu mówi: „to swój człowiek!” – jakby wszechświat puścił cymbałów tribe.
Dziadek rzuca tekstem „NO TA”, i Władziu już śmiechem się krztusi,
Jakby zamiast stetoskopu używał wibracji, co boki rozrusza i głowę poruszy.
Bo Bob to dusza towarzystwa, mistrz ripost na każdą okazję,
Gdy rzuci dowcip, to nawet Władek notuje go niczym nowe medyczne zalecenie.
NO TA, NO TA – tak brzmi ich wewnętrzna nuta,
Gdy w Hukisie spotkają się znów – zabawa murowana i długa.
Naczosy, piwo – to tylko tło do ich wspólnej radości,
Bo Władziu tam przyjeżdża po vibe, po śmiech i po falę dobrej życzliwości.
Dziadek Bob w Hukisie stoi, naczosy sypie jak złoty deszcz,
A Władziu siada i mówi: „dziadku, dziś ciśnienie masz jak młody leszcz!”
Bob śmieje się tylko: „chłopie, ja ciśnienie mam z urodzenia wysokie,
Od śmiechu z Władkiem wzrasta bardziej niż po trzech kawach mocnych i głębokich.”
A Władek dodaje: „spokojnie dziadku, to tylko efekt uboczny naszej przyjaźni!”
I znów rozlega się „NO TA”, co w Hukisie brzmi niczym hymn zwyczajni.