Paroles
[Verse 1]
Od świtu do zmierzchu, gonitwa za hajsem,
Kamil na rejonie, królem pod krawatem.
Ducato sapie, ledwo zipie na zakrętach,
On uśmiech ma na gębie, nawet gdy klęka.
Palety ważą tonę, kręgosłup jak bambus,
LPP na pace, a w głowie urban-depot ambaras.
[Chorus]
Ducato w ogniu, kurier Kamil – wariat,
Uśmiech na twarzy, bo to nie jest teatr.
Każda dostawa to jego misja życia,
Nowa fura majaczy, blisko spełnienia.
[Verse 2]
Komfort rozwieziony, czas na kolejne zlecenia,
Klientka patrzy, już widzi w oczach marzenia.
Piękna czy brzydka, flirt to rzecz święta,
Kamil to profeska, żadna z nich nie jest spięta.
Zawsze galant, słowa miodem płyną,
Nawet jak Ducato zaraz pod nim zginie.
[Chorus]
Ducato w ogniu, kurier Kamil – wariat,
Uśmiech na twarzy, bo to nie jest teatr.
Każda dostawa to jego misja życia,
Nowa fura majaczy, blisko spełnienia.
[Bridge]
Silnik rzęzi, a on pędzi,
W korkach grzęźnie, ale nigdy się nie gnębi.
Kierownica drży, droga pełna wertepów,
Marzy o nowym busie, bez żadnych defektów.
Większa paka, moc pod butem,
Każdy dzień to nowa trasa, nowy test, nowy trud.
[Chorus]
Ducato w ogniu, kurier Kamil – wariat,
Uśmiech na twarzy, bo to nie jest teatr.
Każda dostawa to jego misja życia,
Nowa fura majaczy, blisko spełnienia.