كلمات
[Intro – niski ton]
Czasem mam wrażenie, że tu stoję sam…
jakby wszyscy byli po drugiej stronie muru.
---
[Hook]
Sam przeciw światu, jakbym walczył bez drużyny,
a każdy ruch życiowy kończył się kolejną rysą.
I może mam dość tej jebanej gonitwy,
ale jak się zatrzymam – to już nie będę sobą, tylko ciszą.
---
[Verse 1]
Ludzie gadają „nie jesteś sam”,
a potem znikają szybciej niż ich słowa.
Pomoc to mem, wsparcie to slogan,
prawdziwość rzadka jak szczerość w socialach.
Patrzę w lustro i widzę człowieka
który przeszedł więcej, niż chciał pamiętać,
i chociaż mnie nie znają – oceniają najgłośniej,
jakby byli ekspertami od czyjegoś życia.
---
[Hook – mocniej]
Sam przeciw światu – ale mam ten ogień w środku,
który nie chce zgasnąć, nawet jak wszystko idzie bokiem.
I może świat mnie nie słyszy – trudno,
bo ja nie jestem stąd, ja jestem z bólu i prawdy.
---
[Verse 2 – głośniej, emocjonalnie]
I tak, jestem wkurwiony, bo robię wszystko, co mogę,
a życie odpowiada śmiechem jak tani komik.
Mam dość udawania kogoś, kim nie jestem,
bo udawanie jest droższe niż bycie sobą.
Mówią „odpuść”, mówią „wyluzuj”
a ja widzę przepaść pod nogami – wyluzuj w takiej sytuacji.
Sam, ale wolny – wiesz ile to kosztuje?
Więcej niż cały ich plastikowy komfort razem.
---
[Bridge – cicho]
Czasem mam dość…
ale jeszcze nie przestałem oddychać.
---
[Verse 3 – najmocniejszy]
Sam przeciw światu – ale świat nie zna mnie wcale,
bo zna tylko moje maski, nie zna moich ran.
A jeśli mam upaść – to upadnę jako ja,
a nie jako ktoś, kogo chciał ten plastikowy plan.
Nie ufam wielu, bo zbyt wielu kłamało,
i zbyt wielu udawało, że stoi obok, a stali z daleka.
Więc jak jestem sam – przynajmniej wiem, że to prawdziwe,
a prawda, nawet boląca, jest lepsza niż plastikowa reszta.
---
[Hook – końcowy]
Sam przeciw światu, ale kurwa – stoję.
Może się potykam, może prawie padam,
ale dopóki oddycham – dopóty walczę,
i nawet jeśli jestem sam…
to jestem prawdziwy, nie papierowy